Posiadanie mieszkania na wynajem w Hiszpanii może nieść ze sobą pewne korzyści finansowe i być po prostu frajdą - wszak kiedy nam pasuje korzystamy z niego sami. Niestety, towarzyszy mu również kilka niebezpiecznych pułapek, czy innych niedogodności, które wynikają bądź to z sytuacji ogólnej bądź z uwarunkowań hiszpańskich.
Problem ów dość systematycznie powraca na forach polskich i opiniach innych expatów. Nie może być inaczej, skoro fo tej pory nie został logicznie rozwiązany. Najwyraźniej większość społeczeństwa, w tym również hiszpańskiego, widzi bezsens takich uregulowań, ale dalej nikt z tym nic nie robi. Bezsens - bo jest to prawnie usankcjonowane bezprawie.
Mnie tylko dziwi, jak to możliwe, że taki potworek legislacyjny powstał w kraju, w którym przez dekady działał rząd skrajnie prawicowy. Nie, nie narodowo-socjalistyczny, czyli taki, który daje robotnikom, chłopom i nierobom, po czym barwi to elementem tradycji narodowej. Taki jest tak naprawdę lewicowy. Tu był prawicowy, czyli oparty o własność, arystokrację i Kościół; generalnie o warstwy wyższe.
No chyba, że stało się tak dlatego, że element skrajnie przeciwny, czyli lewicowy, tutaj nigdy nie wyginął i wreszcie podniósł łeb. Po czym daje cudzą własność różnym szumowinom.
Miejmy nadzieję, że to wynaturzenie, czy wręcz zboczenie systemu prawnego, zostanie kiedyś wyleczone. Gorzej z tym, co nie wynika z „hiszpańskości”, a dotyka obecnie całego świata. Takie epidemie jak to, co doświadczamy obecnie, to cios w gospodarkę, w turystykę szczególnie, a w tym i w nieruchomości wakacyjne.
Z tą pandemią pewnie wcześniej czy później damy sobie rady. Jednak problem jest głębszy. Jak spodziewają się naukowcy, różnego typu nowe epidemie mogą się pojawiać coraz częściej. Przyczyny tego są naturalne, jak i sztuczne, sprowokowane przez człowieka. I jak sobie z tym radzić na rynku turystycznym? - dobrej recepty póki co nie wynaleziono.
Wiadomo, że pobyt w osobnym domku w takim właśnie czasie ma swoje zalety, które można zachwalać turystom. Nie stykamy się z hotelowym tłumem, korzystamy z własnych pomieszczeń i urządzeń, łatwiej trzymać dystans. Nie trzeba też tłoczyć się na miejskich plażach, a lepiej pojechać gdzieś dalej, poznać zalety regionu. Słowem, można mieć zdrowe i wciąż wspaniałe wakacje. Grunt, żeby w ogóle nie zakazano wyjazdów...
A kiedy o siłach natury mowa, to zauważyłem tutaj inną niedogodność. Rzadką na szczęście, ale bywa, że bardzo dojmującą w skutkach. Otóż pogoda w Hiszpanii, zwłaszcza na południu, nad morzem, jest z reguły znakomita. Na Costa Blanca ponad 300 dni słonecznych w roku itd.
Ale mniej więcej raz-dwa razy do roku trafia się naprawdę zła pogoda. Nie, nie tak zła jak w Polsce czy w Anglii. Katastrofalna. Taka, która nie tyle goni turystów, ale która zalewa mieszkania, a nawet burzy budynki. Woda plynie ulicami, a policja zakazuje wychodzenia z domów. Są ofiary, nie mówiąc o poważnie uszkodzonych nieruchomościach i zniszczonych pojazdach. Jak już leje, to na całego.W tym kontekście pojawienie się śniegu kilka lat temu na dwa dni brzmi dość humorystycznie. Inna sprawa, że dla nieprzyzwyczajonych do tego tutaj, to może być problem. U mnie skończyło się tylko tym, że kiedy „wywaliło korki”, turyści uciekli, twierzdąc, że „wichura zerwała kable”.
Ja już nie wspomnę, że w Hiszpanii bardziej możliwe są trzęsienia ziemi. Ostatnie, które obróciło w ruinę Vega Baja (teren na południu Costa Blanca) było w XIX wieku co prawda, do tego nauczyliśmy się nieco przewidywać podobne kataklizmy, więc może nie będzie tak źle... Generalnie taka jest specyfika południa Europy.
Spotkałem się ostatnio z innym jeszcze problemem dla wynajmu wakacyjnego, wynikającym znów z działalności ludzkiej, czy też uwarunkowań prawnych. Otóż rada osiedla (urbanizacion) może dużo – np. zakazać wynajmu wakacyjnego lub wynajmu długoterminowego. I nic im się nie da zrobić.
Owszem, można i należy przeprowadzić wywiad już na etapie kupna, jak wygląda sytuacja w tym temacie. Gorzej, jak coś odbije im później. Oni nie słuchają argumentów, że „przecież kiedy ja kupowałem tę chatę, to to wynajme był dozwolony i co ja mam teraz zrobić”.
Problemem dla nich jest wszakże to, że zarząd – składający się np. z trzech emerytów, którzy chcą mieć spokój - takiej decyzji sam podjąć nie może. W moim przypadku „junta”, w której wy też możecie uczestniczyć, odrzuciła pomysł. No bo w składzie zgromadzenia ogólnego mieszkańców przeważać mogą inni. Tacy jak wy.
Warto jednak i na ów problem uważać. Jak i mieć na uwadze wszystkie pozostałe. Bynajmniej nie zniechęcam nikogo do posiadania domu na Półwyspie Iberyjskim, ale warto zabezpieczyć się przed tym, przed czym się da, a o innych rzecach... no cóż, pamiętać.
A tymczasem cieszmy się tym co mamy i trzymajmy się zdrowo!
Ostatnio - pandemia a wynajem nieruchomości wakacyjnych